Rano wstałem po cichu,bo wszyscy spali po dość ciekawej nocy z towarzystwem alkoholu.Ubrałem na siebie swoje spodnie i wczorajszą koszulę po czym wyszedłem z domu.Ruszyłem do lasu.Dużo sobie przemyślałem i zamierzałem w jakiś sposób przeprosić Viris za ten nagły wybuch agresywności.Gdy dotarłem na leśną polanę,zauważyłem wśród seledynowej trawy,przepiękny czerwony kwiat ze miodowymi pręcikami.Problem w tym że pilnowała go grupka jaszczurek a z ich paszczy wydobywał się ogień.Przeląkłem się ponieważ nie miałem przy sobie nic oprócz nożyka.Nagle poczułem za sobą lekki podmuch wiatru.Obróciłem się i centymetr od mojej twarzy,przeleciała strzała zatopiona w zapewne mocnej truciźnie.Zaraz po niej,nastąpiła cała seria pojedynczych ataków więc skuliłem sie do ziemi. Zacząłem się pomału wycofywać,nie wiedziałem co się dzieje..jakie zamiary ma mój przeciwnik..
-Subiicitur(poddaje się)!!! wrzasnąłem
Nagle z drzewa,normalnie jak z nieba za mną spadł szkarłatno-włosy młodzieniec i w kilka sekund zawiązał mi sznurem ręce,tak że nie wiedziałem nawet jak to się stało.
-Ktos ty i czego chcesz atakować moją zwierzynę! warknął
-Myślałem że nie należą do nikogo.. pisnąłem
-Uważaj bo ci uwierzę,lucyferze!
-Zależy mi tylko na tym kwiatku.. wskazałem na niego palcem a on walnął mnie w plecy tak mocno że upadłem na ziemię
-Robisz ze mnie idiotę? Ten kwiat jest trujący.Gdybyś go ino dotknął,od razu na twoim ciele powstało by z milion pęcherzy..
-Dzięki za ostrzeżenie.. wymamrotałem z wdzięcznością
-Robisz ze mnie idiotę czy na prawdę z siebie? prychnął
-Możesz mnie tak nazywać bo nie ogarniam tej wyspy,nigdy nawet wcześniej o niej nie słyszałem.. warknąłem
-Nie podobasz mi się.Jesteś podejrzany.. wymamrotał i przyłożył mi sztylet do gardła
-Na prawdę nie miałem ochoty na zabijanie twoich smoko-jaszczurek...A tak przy okazji one nie są podpisane czyje są! syknąłem zły
Chłopak cicho zaśmiał się po czym pokazał na swoim lewym bicepsie niewielki tatuaż