-Alice?spytałem z wahaniem
-Czarodziejka ognia.rzucił obojętnie
-Twoja kolejna dobra znajoma,tak myślę.. zachichotałem
-A żebyś wiedział. burknął pod nosem i poprawił pas,po czym przewiesił kuszę przez ramię.
-Aż tak tam jest niebezpiecznie? zdziwiłem się
-Jak ty będziesz sie uczył to sobie zapoluje.
-Mhm.
-Ale najpierw przygotuj się odpowiednio do drogi! rzucił mi jakieś ubranie i rozkazał się umyć nad strumykiem.Zgoliłem znalezionym przy nim sztyletem,sobie brodę i podciąłem plątające się włosy po czym wróciłem do niego. Wyszliśmy z domu Juno,informując ją że jeszcze wrócimy tu na noc,bo z kolei chałupa Bytomira była dość daleko.Doszliśmy do Alice dopiero pod wieczór.Zauważyliśmy ją,ćwiczącą przed domem zaklęcia feniksa.Były one dość trudne do opanowania,wnioskując z opowiadań Bytomira,ale myślę że dam radę.
-Brawo! oświadczył ironicznie Byto,klaskając przy tym
-To znowu ty! warknęła czerwonowłosa kobieta
-Spokojnie,przyszedłem z pomocą temu młokosowi.Właściwie to nie będę wam już przeszkadzał. machnął ręką i zaczął odchodzić
-Musimy pogadać więc się nigdzie nie wybieraj! syknęła za nim a on natychmiastowo się zatrzymał jakby z bojaźni.
-A ty to??
-Darkan.Dimitr z Europy.
-Nowy? spojrzała na mnie jednym zielonym a drugim piwnym okiem
-Tak.
-Przywieziono cię pewnie z Rosji. Przypatrzyła mi się dokładnie a ja milczałem.
-Kolejny ładunek nieludzi.Kiedy w końcu to się skończy.. mruknęła pod nosem
-Nigdy,Kochana.Będzie się ich tak namnażało jak normalnych ludzi.
-Oby z tego nie wyszło nic poważnego.Za niedługo wyspa będzie zapewniona i zabraknie pożywienia.
-Nie histeryzuj.Mamy magię a ludzie jej nie posiadają.. przewrócił oczami mężczyzna
Nagle usłyszeliśmy rozmowę dwóch kobiet.Drzwi do domu czarodziejki otwarły się i weszły do niej dwie rude,dziewczyny.
-Witaj siostro! zaczęła Runinka
-O,widzę że mamy gości.. szepnęła dziewczyna z mieczem przy pasie
Stanęły w drzwiach trochę speszone naszą obecnością.Alice zaprosiła je do nas i zapoznała mnie z nimi,bo Bytomir je jako tako znał.Fioletowo-oka dziewczyna patrzyła na mojego towarzysza kątem oka.Była nieśmiała i zbyt dużo to ona nie rozmawiała zaś Bytomir był zagapiony w Alice jak w obrazek.Z kolei na mnie patrzyła się cały czas ta złoto-oka Runinka.Słuchałem ich rozmowy,błądząc po wszystkich wzrokiem.Nic nie rozumiałem.Nie dlatego że odbywała się w języku łacińskim (znałem go doskonale bo w końcu studiowałem medycynę) tylko dlatego że cały czas gadali jakieś dziwne nazwy budowli,miast,osób ...
-Viris? nagle spytała Alice
-Tak?
-Mogłabyś zająć się naszym młodszym gościem?Potrzebuje ostrego treningu.
-Jasne. odrzekła uśmiechając się do mnie kusząco
-Chodź ze mną.. nachyliła się nad stołem,szeptając cicho.Wstałem jak omotany zaklęciem i ruszyłem za nią jak wierny piesek.
-Nie bój się,nic ci takiego nie zrobię.Będę delikatna. rzuciła mi tasak do rąk a ja ledwo co utrzymałem go w nich
-Ale się chwiejesz.. zaśmiała się
Wypiąłem się i wyprostowałem by nie udawać takiego mięczaka jakim na prawdę byłem przed tą kobietą.
-A więc jesteś Darkanem? uniosła brew
-Na to wygląda.
-W takim razie nie powinieneś sprawiać większych kłopotów
Mój wyraz twarzy przybrał dziwną minę.
-A czemuż to niby miałbym je sprawiać?
-Zazwyczaj szkolę krasnoludy.Uwierz mi,jakie one są uparte.Elfy z kolei mają tak że jak za pierwszym razem im się nie uda to potem już nie próbują ale Zabójcy Smoków czy tacy Darkani na przykład.. zawsze posłuszni jesteście.
-Chcesz powiedzieć że przede mną trenowałaś jeszcze jakiś Darkanów?
-No oczywiście!Całą bandę,składającą się z dwudziestu jeden osobników! rzuciła się na mnie z toporem a ja obroniłem się,odpychając ją.Jej zielona peleryna,zawirowała w powietrzu.
-A tak właściwie,skoro jesteś Darkanem to gdzie masz swojego pupila? zrobiła mi niespodziewanie kosę i upadłem na ziemię
-Pupila? jeknąłem patrząc na nią z dołu
-No wilka. stanęła obok drzewa
-Nie mam.Dopiero co tu przybyłem.
-Widać.Nawet medalionu nie masz. mruknęła,obracając się do mnie plecami a ja podniosłem się energicznie,biegnąc z bronią w jej kierunku.Już chciałem zadać jej cios,ale odskoczyła w ostatnim momencie w bok i walnąłem głową o drzewo.
-Przed tobą jeszcze sporo nauki,mój drogi. uklęknęła obok mnie i odgarnęła włosy z czoła,kładąc dłoń na moim czole i szepcząc coś pod nosem.Po chwili ogromny ból zniknął.
-Dzięki. sapnąłem
-Nie dziękuj tylko panuj nad swoim ciałem! No dalej! Próbuj mnie chociaż zwalić z nóg! zaśmiała się a ja ruszyłem do ataku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Koło północy~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Usiadłem spocony na fotelu w domu Alice,Viris i Nevy.Alice poszła spać do swojego pokoju a dziewczyny zrobiły mi i Bytomirowie, kolację.
-Szkoda że tylko się tu zatrzymaliśmy!Mógłbym tu mieszkać do końca swojego życia. zaśmiał się mężczyzna
-To zostań. westchnęła Neva
-Jestem typem podróżnika.Nie mam stałego domu i nie umiałbym tak funkcjonować.
Ściągnąłem z siebie koszulę tak że było widać moją klatę i dołączyłem do nich,przysiadając się do stołu.Viris usiadła obok mnie,wlepiając swój wzrok w mój profil.Ja powoli,z przesadną ostrożnością próbowałem pierwszy raz w życiu,mięsa z ogniwa pośredniego między ptakiem a ssakiem - Leemi.
Powiem szczerze że przypominało smakiem indyka,nawet smaczne.Po kolacji,wyszedłem przed chatę,zapalić sobie dostanego od Bytomira,ziela.Nigdy nie jarałem zioła,więc to była dla mnie nowość.Dołączyła się też do mnie ta cała Viris.Nie odstępowała mnie na krok.
-Chciałaś czegoś? spojrzałem na nią z obojętnością
Odpowiedzią na to pytanie był,nagły pocałunek,zwalający nas z kłody na ziemię.Zszokowany,odepchnąłem ją od siebie,mocno.
-Przepraszam,nie mogłam się powstrzymać,panie..
-Oszalałaś? Ja nawet się nie rozwiodłem z żoną! wrzasnąłem
-Co to znaczy? patrzyła na mnie przyćmiona
-Nie ważne..wstałem otrzepując sie
Zawstydzona,wróciła do chaty a ja stałem dalej jak ten głupi.Co ja zrobiłem? Przecież Carmen już mnie nie chcę i w ogóle do niej nie wrócę! Muszę się wziąć w garść i zacząć życie od nowa ..